Gdybyś miał dziś możliwość posłuchania tego Pana ze zdjęcia, jego opowieść mogłaby brzmieć mniej więcej następująco...
"Cześć, jestem Łukasz... Łukasz Przybylski.
Nie przyglądaj mi się tak i daj spokój z tą kurtuazją, doskonale wiem, że mnie nie kojarzysz. Zupełnie Ci się nie dziwię. Dawno stąpałem po tym łez padole, a i w szkołach raczej o mnie nie słyszałeś. Smuteczek...
Ale spokojnie, oto kilka zdań o mnie. Urodziłem się w 1814 roku. Taaak wiem, nie było Pokemonów, Facebooków, a i Lewandowski jeszcze nie strzelał hattricków. Myślisz sobie: co za nuda! Hej, ale moje życie nie było nudne..., a i swego rodzaju hattricka zaliczyłem, i to w kadrze narodowej! Tak się niefortunnie historia potoczyła, że gdy się urodziłem, zabory trwały w najlepsze. Gdy tylko zrozumiałem, że mój kraj jest w niewoli, chciałem coś z tym zrobić. Strasznie mierziła mnie ta sytuacja. Gdy tylko nadarzyła się okazja, ruszyłem, by się napier..., bić z ruskim okupantem w Powstaniu Listopadowym, miałem wówczas 16 lat. Nieszczęśliwy los chciał, że mnie kacapy dopadły. Wylądowałem w dość popularnym "ośrodku wypoczynkowym" na Syberii, a i do Armii Carskiej mnie wcielono. Czas tak szybko leciał, że nim się obejrzałem, minęło 25 lat.
Po ćwierć wieku wróciłem na ziemie polskie, choć nadal okupowane. Udało mi się jakoś poukładać swoje życie. Jednak w kilka lat po powrocie, w kraju znów spróbowano powstania, tym razem był styczeń. Zimno jak cholera... ale ja akurat przywykłem. Od razu wskoczyłem w kamasze, wszak miałem niecałe 50 lat. Powalczyłem trochę, ale znowu miałem pecha i ruskie mnie złapały, tym razem pod Radzyminem. Wiedziałem, co mnie czeka. Domyśliłem się, że znowu trafię do ośrodka wypoczynkowego. I tak skazali mnie na trzy lata ciężkiej pracy w kopalni. Ruskie chyba wiedzieli, co zrobiłem kilkanaście lat wcześniej i już mnie nie chcieli puścić z tej syberyjskiej krainy.
Odbębniłem machanie kilofem i dożywotnio zostałem osiedlony w tamtych rejonach. Nie dość, że tęskniłem do Polski, to jeszcze te mrozy... . Pomyślałem, że się nie poddam. Waszym celem jest dziś wk... ZUS długowiecznością, a moim było wk... Ruskich. Tak więc zakonserwowałem się w tych śniegach. Setkę miałem na karku, gdy wybuchła I wojna światowa. zawirowania z tym związane sprawiły, że w 1918 roku, mając zaledwie lat 104, wziąłem nogi za pas i ruszyłem szybkością Usaina Bolta w stronę domu. Jakaż to była radość, gdy się okazało, że dotrwałem wolnej Polski! Tyle lat na tym ruskim zadupiu... . Zanim dobrze kamasze zdjąłem, słuchy mnie doszły, że świeżo upieczona II RP szarpie się z Niemcami o Wielkopolskę... . Pomyślałem nieco poirytowany: no k.... jego mać, szlag mnie zaraz trafi! Znów Powstanie! No cóż... ja nie pójdę?! Potrzymaj mnie piwo! Czas Pyrusków ratować!
No i ruszyłem. Do brygady włączono mnie w 1919 roku - daj sobie spokój z tym liczeniem. Tak miałem wówczas dokładnie 105 lat. Podczas walk dostałem w lewą nogę. Rannego mnie odwieźli... niee, na szczęście nie na tę cholerną Syberię, ale do Warszawy. Przy okazji nadmienię, że w końcu ktoś był łaskaw mnie awansować i tak dzięki Józefowi Dowbor-Muśnickiemu stałem się Pułkowinikiem panie dziejaszku! Żywota swego dokończyłem w spokoju, w Lipnie mając 108 lat.
Jak widzisz drogi Przyjacielu, zaliczyłem hattricka w kadrze Polski, tyle że ponad stu lat musiałem doczekać. Ale nudy nie było.
W sumie może i lepiej, że dziś ganiasz za Pokemonami, aniżeli za okupantem. I oby tak zostało, bo Syberii szczerze nie polecam!"
Łukasz Przybylski
Powstaniec: Listopadowy, Styczniowy i Wielkopolski.