Wielka Sobota. Około południa przed wejściem Dworca Głównego PKP we Wrocławiu zbiera się 20 kibiców piłkarskiego Śląska. Grup jest właściwie kilka, każda ma zapiewajłę. Wśród nich niejaki Zdzichu, jeden ze starszych, z piwkiem i uśmiechem okraszonym jednym zębem na przedzie. Samotnym, białym żaglem. Kolor jego twarzy symbolizuje jedną z barw WKS, tj. układ zielono-biało-czerwony. Nie zzieleniał z zazdrości.
– Czujniki alkoholowe się włączyły – krzyczy Zdzichu po sygnale oznaczającym odjazd pociągu. Dookoła ścisk i nerwowość. Niektórzy jadą w końcu do domów na wielkanocny odpoczynek. Ale kibole wrocławskiego Śląska mają inne plany na sobotnie popołudnie.
– Nie jesteśmy kibolami, my są sympatycy – mówią chórem zapytani o nazewnictwo, podskakując w przejściu pomiędzy przedziałami. Za chwilę otwarte będą też drzwi do pociągu. A kto nie skacze, ten albo z Głogowa, albo z policji. Klimatyzacja nie działa, a kolejne procenty – niewylewane za kołnierz – jeszcze zagęszczają atmosferę. Dlatego zaraz otworzą się drzwi pociągu, zanim dotrze na stację.
– Jeszcze jedna lufa i idę – dopija procenty z plastikowego kubka krzywiąc twarz Zdzichu.
– Dobrze, ale miej oko na moją córkę – przestrzega polewający.
Znudzone dziecko jedzie z grupą. Ojciec z kibicowską ekipą jedzie do Legnicy wspierać swoich „braci”. A podobno rodziny się nie wybiera. Miedź to zaprzyjaźniony klub. Na Wielką Sobotę zaplanowano derby pomiędzy legnickim gospodarzem a Chrobrym Głogów. Skoro Śląsk nie gra, wsparcie wysłane do Legnicy ma pomóc. I pomaga.
Droga z legnickiego dworca na stadion to maksymalnie kwadrans spacerekiem. Stadion Miedzi Legnica położony jest w zabytkowym parku miejskim. Spacerujące matki z wózkami, zażywające wiosennych promyków słońca, a w tle… kordon radiowozów. Do tego dźwięk otwieranych puszek z piwem, głośne śmiechy i przydawki. Te ponownie zdominują derbową rywalizację. Przykre, że na piłkarskich stadionach nadal jak u rzeźnika, mięso porozrzucane na lewo i prawo. Adresaci to głównie goście – będący w mniejszości – ale i gospodarze (skromniej) plus policja i PZPN.
Wielka Sobota Sławomira
– Komplet? Gdzie tam. Z Głogowa ma być jakieś 350 osób. Do tego będzie sporo od nas, z Wrocławia, ale na trybunach kompletu nie będzie – wylicza spiker Miedzi. Na godzinę przed meczem sprezentował paniom z ochrony przebój "Miłość w Zakopanem". Nie wiedział, że nieświadomie wskazuje bohatera meczu, Sławomira. – Mieliśmy bardzo dużo okazji bramkowych. Sławomir Janicki stanął na wysokości zadania, uratował Chrobremu ten punkt i to trzeba przyznać obiektywnie – komentował już po meczu trener Miedzi Dominik Nowak. – Czasami się zdarza, że jak już zaczniesz bronić, wpadniesz w taki trans, że wychodzi wszystko. Cieszę się, akurat w takim meczu, ważnym dla kibiców, obroniłem kilka trudnych strzałów – odpowiadał Janicki.
– Tylko kibicując fair-play pomagasz swojej drużynie – przekonywał spiker w trakcie meczu. A jak wiadomo, trybuny swoje wiedzą. Na derbach pojawiło się 4000 osób, całkiem nieźle, jak na świąteczny okres i lobby ze strony rodzinnego zapotrzebowania na męskie wsparcie. Choć i kobiet nie brakowało, zarówno tych pracujących (czyt. ochrona), jak i oglądających piłkarzy i piłkę. W większości przypadków, kolejność – nieprzypadkowa.
Wesołego Alleluja!
– Podeszliśmy ze zbyt dużym respektem do Miedzi. Straciliśmy głupią bramkę. Padły w szatni mocniejsze słowa, trudno było zagrać gorszą połowę, ale podnieśliśmy się i przy odrobinie szczęścia mogliśmy w końcówce strzelić zwycięskiego gola – mówił po meczu Janicki. Wtórował koledze z zespołu strzelec jedynego gola dla Chrobrego, Łukasz Szczepaniak: – Ten początek trochę nas zdeprymował. Trudno było się podnieść. W szatni mieliśmy męską rozmowę. Rywal nas stłamsił, a my zakładaliśmy scenariusz, żeby ruszyć na Miedź. Widzieliśmy poprzednie mecze i zespół z Legnicy po prostu miażdżył rywali. Przeciwnik się cofał, my nie mogliśmy tak grać. Dlatego wywieźliśmy stąd punkt – komentował "Szczepan".
Wynik otworzył Piasecki, Fabian. Miedź powinna wygrać, miała więcej momentów. Ale gospodarze dali się ponieść emocjom. Zresztą, nie tylko oni. Szczepaniak już po meczu, przy klubowym autokarze, wydarzeniami na boisku. – Nie zagraliśmy ostatnio dwóch spotkań. Do tego 23 godziny w autobusie ekstra, żeby okazało się, że nie zagramy w Łęcznej. Trudno było dojść do siebie. Dlatego teraz te derby, atmosfera na trybunach, to również nam się udzieliło i nie jestem tu wyjątkiem. Po golu mocno się cieszyłem. Strzeliłem i początkowo pomyliłem kierunki. Mam nadzieję, że kibice mi to wybaczą – uśmiechał się Szczepaniak. "Szczepan" wykorzystał podanie Szymona Nowickiego wzdłuż bramki i dołożył odpowiednio stopę, domykając akcję gości.
Wcześniej i później to Miedź mogła zamknąć mecz. Janicki ani jednak myślał wypuszczać piłki z koszyczka. Bez święcenia, w rękawicach. Tym samym swoją noworoczną passę strzelecką zakończył Mateusz Piątkowski. Doświadczony napastnik miał piłkę meczową, najlepszą sytuację od stanu 1:1 dla Miedzi, ale jego strzał z bliskiej odległości sparował Janicki.
– Same derby oceniam jako takie na bardzo wysokim poziomie, z dużą kulturą gry, bez złośliwości, z twardą walką. Na koniec wszystkim kibicom – niezależnie czy z Legnicy czy z Głogowa – życzę spokojnych, wesołych świąt – świątecznie zaakcentował na koniec konferencji trener Miedzi. Dominik Nowak twardo stoi przy swoim odnośnie awansu. Cel w Legnicy jest jasny i w klubie zrobią wszystko, żeby skończyło się sukcesem.
Marzenia a codzienność
Runda wiosenna Nice 1 ligi ma obecnie mało szczęśliwy przebieg. Niektóre kluby grają mało bądź bardzo mało. Powody są różne, głównie atmosferyczne, do tego organizacja czasu reprezentacyjnego. Akurat w Legnicy i Głogowie w marcu odbył się Elite Round, faza eliminacji do mistrzostw Europy do lat 17. Polacy zagrali na stadionie Miedzi, obiekt Chrobrego gościł za to inne reprezentacje, z Irlandią czy Gruzją na czele. Szczerzy Gruzini zapadli w pamięć głogowianom. Nawet chwilę cieszyli się z awansu, ostatecznie… źle wykalkulowali i po godzinnej radości, nic z tej gruzińskiej matematyki nie wyszło. Ale Dolny Śląsk doceniono, co może zaprocentować w przyszłości.
Po sobotnim podziale punktów w historii derbów 52 mecze legnicko-głogowskie ze wskazaniem na Miedź: 19 zwycięstw, 20 remisów i 13 wygranych Chrobrego. Bilans goli 62:48 na korzyść legniczan. Ostatnie lata to jednak głogowski sposób na tę rywalizację. Zwłaszcza w Legnicy, gdzie Chrobry ostatni raz przegrał w sezonie 2005/06, jeszcze na poziomie III ligi. Głogowianie podążają za swoim lokalnym rywalem. Miedź do II ligi awansowała wiosną 2008, Chrobry trzy lata później. Legniczanie na pierwszoligowy szczebel wskoczyli w 2012, głogowianie w 2014.
Teraz celem w Legnicy jest ekstraklasa. To może ponownie rozgraniczyć oba kluby. Wielka Sobota pokazała, że Miedź i Chrobry są sobie nadal sportowo potrzebne. Ciekawe widowisko, atmosfera wrzenia na trybunach, to chciało się oglądać. Derby Śląska Wrocław z Zagłębiem Lubin w wersji mikro. W przypadku awansu Miedzi spełni się marzenie tych, którzy zastali klub drewniany i… zostawić nie mają zamiaru. Andrzej Dadełło, właściciel i Martyna Pajączek, prezes klubu. Spokój, bo przecież nie tylko pieniądze, ale i rozwój lubi ciszę.
Teraz albo… teraz
– Miedź ma tylu doświadczonych piłkarzy, że brak awansu będzie katastrofą. Jeśli się powiedzie, będzie głęboki oddech. A Chrobry to zespół, który od kilku lat konsekwentnie robi swoje i uciera nosa w derbach tym, którzy czekają na wygraną. Czyli Miedź – analizował Władysław, bez nazwiska. Ale oznajmił, że jest kibicem z Legnicy, obserwując akurat świąteczną wymianę uprzejmości pomiędzy kibicami. Jedni byli cyganami, drudzy śmieciarzami. Na szczęście obyło się bez konfrontacji bezpośredniej, tej na trybunach.
Miedź Legnica marzy o czymś wielkim. Czerwony Zdzichu mając do wyboru Śląsk i Miedź, wybierze ten pierwszy. Bo jest z Wrocławia i tu ma swój klub. Przed legnickim pierwszoligowcem kolejne wyzwanie, łączone. Wywalczyć awans i udowodnić, że moda na Miedź to nie mrzonka wywołana liderowaniem w Nice 1 lidze, a podatnym, piłkarskim gruntem. Wiadomo już teraz, że murawa na stadionie Miedzi to trawiasty dywan. Ale ponarzekać trzeba, profilaktycznie.
Z Wielkiej Soboty ostatecznie zrobił się lany poniedziałek. Koniec końców nad Dolnym Śląskiem rozpętała się spora ulewa. Ale to już po. Bo w końcu ile można, w końcu święta…