Jasne, też wolałbym, aby gol nie padł ze spalonego. By wcześniej trafił Benzema, by ogólnie nie było kontrowersji. Jednak ten mecz miał pewne fazy z taktycznego punktu widzenia przez które trudno cokolwiek wyrokować. Gdyby gol Ramosa nie został uznany, Real nie oddałby Atletico piłki i inicjatywy, bo zrobił to umyślnie i z premedytacją. Co działoby się później? Nie wiadomo. Gdyby Atletico nie przegrywało do przeryw, również Carrasco na pewno nie pojawiłby się na boisku tak szybko.
Pisanie o niezasłużonym triumfatorze trochę mnie bawi, bo co właściwie miał zrobić Real, by być zasłużonym triumfatorem? Nie musiał grac z Barceloną czy Bayernem, ale pokonał w końcu po bardzo wyrównanym meczu drużynę, która te ekipy wyeliminowała, a sam też w tym sezonie pokazał, że jest w stanie Barcelonę ograć. Drabinka nie była najtrudniejsza, co jednak niczego nie umniejsza, bo finał też trzeba wygrać i nie ma w nim przypadkowych ekip.
Wielu na pewno zastanawiało się jakim trenerem będzie Zidane i choć na pewno jak każdy nie jest bezbłędny, pokazał, że ma głowę na karku. Potrafi rozgrywać spotkania bardzo taktyczne i nie boi się ich. Wyciągnął wnioski z meczów Atletico w ćwierćfinałach i półfinałach i nie zagrał naiwnie. Ta drużyna nie jest jeszcze kompletna, wciąż można w niej sporo poprawić, jednak ma już konkretne pomysły na to jak bronić i jak atakować. Pomysły inne niż można było się początkowo spodziewać mając w pamięci Zidane'a piłkarza.
Pepe mógłby ktoś w końcu powiedzieć, by skończył pajacować i skupił się na grze w piłkę. Nie dość, że zrobił karnego jak dziecko w niegroźnej akcji to jeszcze błaznuje. Jak ma zamiar dalej coś takiego robić po dotknięciu przez przeciwnika, to niech wypierdala z klubu.
Wracając do meczu. Wszyscy wiedzieli, że Atletico to waleczna ekipa, ale trzeba podkreślić, że Real nie po raz pierwszy pokazał, że też potrafi "cierpieć". Pod względem determinacji i woli walki pomiędzy obiema drużynami wcale nie było różnicy. Miały zadecydować detale i zadecydowały. Atletico miało sporo szczęścia przez całą fazę pucharową i na końcu tego szczęścia zabrakło.
Indywidualnie wyróżnić trzeba chyba Casemiro. Chłopak z cienia skończył jako fundamentalny element, bez którego tego pucharu być nie mogło.
Swoją drogą ciekawe czy ten projekt będzie nadal kontynuowany, bo po dwóch porażkach w finałach musza czuć się fatalnie, a sam Simeone po meczu nie potrafił jednoznacznie powiedzieć, że zostaje.